logo

Komunikaty
• - Przedstawiłem właśnie premierowi dokumenty i analizy dotyczące trzech możliwych scenariuszy związanych z przyszłością Rafinerii Gdańskiej. Premier musi zapoznać się z tymi materiałami i wtedy odbędziemy - być może w przyszłym tygodniu - finalną rozmowę na ten temat. Do tego momentu nie będę spekulował, który scenariusz będzie realizowany - powiedział nam w piątek minister skarbu Wiesław Kaczmarek. Rząd nie wyklucza już możliwości, że PKN Orlen kupi Rafinerię Gdańską. Płocka firma rządziłaby wówczas na 80 proc. rynku paliw w Polsce. - Nowy program restrukturyzacji i prywatyzacji branży paliwowej dopuści istnienie w naszym kraju jednego centrum produkcji i dystrybucji paliw - poinformował w czwartek wiceminister skarbu Ireneusz Sitarski. Do tej pory obowiązywał program, w którym rząd zapisał, że w kraju powinny funkcjonować dwa takie ośrodki. Miało to m.in. zapobiec zmonopolizowaniu rynku przez jedną firmę. Orlen i Rafineria Gdańska to dwie największe firmy paliwowe w kraju. Nowy program przygotowany przez Naftę Polską (spółkę zajmującą się restrukturyzacją i prywatyzacją sektora paliwowego) zostanie w ciągu miesiąca oceniony przez rząd. Jeżeli zyska przychylne oceny, wówczas PKN Orlen będzie mógł przystąpić do walki o Rafinerię Gdańską. A tylko na to czeka, co wielokrotnie deklarował prezes Orlenu Zbigniew Wróbel. Zanim jednak dojdzie do przyjęcia programu, trzeba skończyć już trwający przetarg na zakup 75 proc. akcji rafinerii. Na placu boju pozostało tylko konsorcjum Rotch Energy z rosyjskim gigantem paliwowym Łukoil. Decyzja, czy to im przypadną akcje, ma zapaść w najbliższych dniach. Sprawa budzi duże emocje. Na prośbę ministra skarbu Wiesława Kaczmarka szefowie kilku resortów postanowili nawet ocenić polityczne ryzyko transakcji z Rosjanami. Sprzedaż Łukoilowi Rafinerii Gdańskiej oznaczałaby bowiem m.in. pozbycie się na jego rzecz 23 proc. akcji Naftoportu, należących do gdańskiej firmy. Jakie to ma znaczenie? Dziś, gdyby z jakichś powodów były problemy z dostawami ropy z Rosji, przez terminale Naftoportu można by sprowadzać ogromne ilości ropy do kraju. W ubiegłym tygodniu pojawiły się plotki, że Rosjanie zrezygnowali z transakcji. Łukoil zaprzeczył: - Potwierdzamy, że zamierzamy, tak jak to było mówione, wziąć udział w przetargu - powiedział we wtorek PAP-owi pracownik biura prasowego koncernu. Enigmatyczność tej wypowiedzi tylko utwierdziła jednak obserwatorów rynku w przekonaniu o tym, że Rosjanie machnęli ręką na Rafinerię Gdańską. Z drugiej strony "Rzeczpospolita" donosi, że prezes Łukoilu Wagit Alekperow zabiega o spotkanie z premierem Leszkiem Millerem. Za to drugi uczestnik konsorcjum - Rotch Energy - z pewnością się nie poddaje. Właśnie rozpoczął rozmowy z PKN. co przyznał prezes Wróbel. Podczas gdy Łukoil znika być może z horyzontu, to pojawia się na nim inna rosyjska firma - Jukos. Koncern ten na początku prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej składał wstępną ofertę, teraz mógłby do niej powrócić. Nasi rozmówcy z Rafinerii i resortu skarbu wskazują, że gdańska firma jest konkurentem właśnie przejętego przez Jukosa zakładu w litewskich Możejkach. Oceniają też, że oba rosyjskie koncerny podzieliły się strefami wpływów: Jukos miałby inwestować na północy, Łukoil zaś na południu (jest już obecny w Rumunii). Jednak nawet jeśli Rosjanie nie kupią rafinerii, to PKN nie będzie łatwo sięgnąć po akcje gdańskiej firmy. Niechętny temu jest bowiem minister skarbu Wiesław Kaczmarek. - Nie chciałbym, aby doszło do zmonopolizowania rynku - tłumaczył niedawno w "Gazecie". Istnieje jednak jeszcze jedna możliwość rozwiązania problemu gdańskiego zakładu. Skoro sprzedaż jednemu inwestorowi z różnych przyczyn może nie dojść do skutku, można sprywatyzować RG poprzez giełdę. Takie rozwiązanie pozwala na zdobycie potrzebnych do dalszych inwestycji pieniędzy. Pomogłoby także rozruszać nieco kulejący rynek kapitałowy. Zwolennicy takiego rozwiązania zaznaczają tylko, że konieczne byłoby skonstruowanie takiego statutu, który uniemożliwiałby wrogie przejęcie nadmorskiej rafinerii np. przez PKN Orlen.