logo

Komunikaty

The Wall Street Journal Polska rozmawia z Pawłem Olechnowiczem, prezesem Grupy Lotos

- Czy będziemy płacić 5 zł za litr benzyny?

Paweł Olechnowicz: Daleki jestem od przepowiedni. Zakładam, że obecne ceny paliw pozostaną na stabilnym poziomie, chociaż z możliwością odchylenia 5 proc. w górę lub w dół. W każdym razie takie odchylenie w górę nie wywoła jeszcze przekroczenia poziomu 5 zł za litr.

- A może powinniśmy przygotować się na obniżki?

P.O.: Eksperci twierdzą, że obecna cena ropy nie odzwierciedla rzeczywistych relacji między podażą a popytem. Nawet jeśli ropa stanieje, nie spodziewałbym się obniżenia cen na stacjach. Byłoby nawet dobrze, gdyby obecny poziom utrzymał się jeszcze w III i IV kwartale. Uważam, że w pewnym momencie musi się odwrócić spadkowy trend dolara. Teraz jego słabość chroni nas przed podwyżkami, ale gdy amerykańska waluta zacznie się umacniać, zniweluje efekt ewentualnego obniżenia światowych cen ropy.

- Czy w tej sytuacji różnica cen benzyny i oleju napędowego, który wyraźnie staje się coraz droższy, będzie się zwiększać?

P.O.: Nie sądzę. Daje się już zauważyć spadek popytu na olej. Ale ponieważ ten popyt jest i tak duży, ceny benzyny i oleju napędowego powinny pozostać zbliżone. Nie ma natomiast już raczej powrotu do sytuacji, w której olej napędowy byłby istotnie tańszy od benzyny.

- Wróćmy do ropy. Jaka będzie jej cena?

P.O.: Uważam, że w kolejnych latach cena ropy będzie zamykać się na poziomie 100 - 120 dol. za baryłkę. To jednak nie oznacza, że w następnym miesiącu lub za 10 tygodni nie może ona podskoczyć np. do 150 dol. Rynek jest tak bardzo rozregulowany, że nawet chwilowe emocje mogą powodować bardzo istotne odchylenia od bieżących cen. Na pewno bardzo wiele będzie zależeć od polityki państw eksportujących ropę.

- Ale gdy Arabia Saudyjska na początku lipca zadeklarowała, że zwiększy produkcję, cena ropy poszła w górę. Czy to racjonalne?

P.O.: To właśnie dowodzi, że na cenę ropy nie wpływają elementy racjonalne, tylko zupełnie inne. To czynniki emocjonalne, spekulacyjne, nastawione na krótką perspektywę. Otóż kontrola nad polityką sprzedaży ropy przeszła w większości w ręce funduszy inwestycyjnych. Są one na rynku naftowym większą siłą od producentów ropy. Ocenia się, że 70 proc. transakcji na rynku ropy dokonują fundusze inwestycyjne, a tylko 30 proc. bezpośrednio firmy wydobywające ropę. To ogromne pieniądze funduszy mają wpływ na wahania cen. A te ostatnie są dodatkowo zwiększane informacjami o działaniach terrorystycznych lub kataklizmach pogodowych.

- Więc szanse na uspokojenie rynku są, przynajmniej na razie, niewielkie.

P.O.: Decyzje o zwiększeniu podaży ropy, jak ta podjęta przez Arabię Saudyjską, będą długoterminowo stabilizować relacje podaży i popytu. To w konsekwencji winno doprowadzić do uspokojenia rynku. Zwiększenie podaży jest konieczne, bo państwa azjatyckie, głównie Chiny i Indie, potrzebują coraz więcej surowca. Potrzebują go również mniejsze kraje, w których wzrost gospodarczy zwiększa zapotrzebowanie na paliwa. Ale trzeba też mieć na uwadze to, że zwiększenie podaży ropy nie oznacza automatycznego zaspokojenia popytu na produkty. Ostatnie lata nie były dobre pod względem zwiększania zdolności przerobowych w rafineriach.

- Jak ten problem rozwiązać?

P.O.: Trzeba budować supernowoczesne instalacje pozwalające zwiększyć efektywność przerobu ropy. W ten sposób będzie można wycisnąć większą ilość produktów z każdej baryłki surowca. To również cel programu inwestycyjnego, jaki realizuje teraz Grupa Lotos. A także element zwiększenia niezależności i bezpieczeństwa polskiego sektora energetycznego.

- Niezależności wobec Rosjan. Co pana niepokoi w ich działaniu?

P.O.: Wszystko. Rosjanie już dawno zapowiadali agresywną politykę w sektorze energetycznym. I konsekwentnie to realizują m.in. poprzez rozbudowę swojej infrastruktury, na przykład terminali przeładunkowych nad Bałtykiem. Nie da się ukryć, że są to działania zmierzające w kierunku monopolizacji rynku. Jeżeli się przed tym nie zabezpieczymy, dywersyfikując źródła zaopatrzenia w ropę, to zakręcenie kurka rurociągu Przyjaźń, co jest realnym scenariuszem, może okazać się dla nas niezwykle bolesne.

- Od pewnego czasu pojawiają się spekulacje, że Rosjanie mogą przejąć którąś z działających w Polsce zagranicznych sieci stacji paliw. Czy to prawdopodobny scenariusz?

P.O.: Wszystko jest prawdopodobne, o ile oczywiście taka sieć zostanie wystawiona na sprzedaż. A partnerem kupującym, który zostanie zaakceptowany, będzie firma rosyjska. Ale nie sądzę, żeby na tak konkurencyjnym rynku doszło do sprzedaży ukierunkowanej politycznymi skojarzeniami. Chyba że byłaby ona związana z o wiele większą transakcją na rynku międzynarodowym, której częścią składową byłyby aktywa w naszym kraju.

- Na przykład należące do BP?

P.O.: Tak, jak i każdego innego koncernu.

- Jakie konsekwencje dla polskiego rynku paliw mogłaby mieć taka transakcja?

P.O.: Postrzegając go jako normalny rynek konkurencyjny, nie powinniśmy się zamartwiać taką perspektywą. To nie byłaby przecież jakaś zupełnie nowa sieć zagrażająca zmniejszeniem sprzedaży w stacjach, które już w Polsce działają. Z drugiej strony jej nowy operator będzie realizował politykę wytyczaną przez koncern mający siedzibę poza Polską. I ten koncern może potraktować nowy kanał dystrybucji paliw według własnych zasad. Na przykład mógłby dopłacać do logistyki, by jego ceny stały się bardziej konkurencyjne. Z taką ewentualnością na pewno trzeba się liczyć.

- A jak się przed nią zabezpieczyć?

P.O.: Powinniśmy uciekać do przodu. Stosując najnowsze rozwiązania technologiczne i zarządcze, tak się rozwijać, aby stać się lepszymi od konkurencji. Oczywiście wszystkich nie da się wyprzedzić. Ale zatrzymanie się w miejscu to tak naprawdę krok w tył. Ja nie martwię się tym, że ktoś nam depcze po piętach. Ważne jest, aby nas nie wyprzedzono. Po to Lotos modernizuje rafinerię, po to szuka własnych złóż ropy. A w tych działaniach koncentruje się na realistycznym programie, dobrze zdefiniowanym w oparciu o rzetelne i poważne negocjacje z bezpiecznym partnerem.

- To dlaczego akcje Grupy Lotos po ogłoszeniu nowej strategii spadły?

P.O.: Złożyło się na to wiele czynników wynikających z sytuacji na rynku globalnym. To w dużym stopniu rezultat przegrupowania funduszy inwestycyjnych. Przy realizacji tak dużego programu, przy dopięciu finansowania, długoterminowej strategii zakładającej inwestowanie w wydobycie, ktoś inwestujący krótkoterminowo może mieć inne spojrzenie. Może widzieć w tym ryzyko. Na pewno nie widzą go długodystansowcy. Zobaczymy, co pokaże następny okres. Musimy wziąć jednak pod uwagę, że mamy do czynienia ze słabą koniunkturą inwestowania w sektor i trudnym okresem - z uwagi na porę roku. Więc pewnie dopiero pod koniec III oraz w IV kwartale będziemy spokojniejsi, jeśli chodzi o wartość akcji spółki na giełdzie.

- Niedawny raport agencji Fitch poddawał jednak w wątpliwość zdolność polskich spółek paliwowych do jednoczesnego inwestowania w zwiększenie przerobu oraz w pozyskanie własnych źródeł ropy.

P.O.: O to jestem całkowicie spokojny. Lotos da sobie radę z realizacją przedstawionego programu. Nie jestem przedszkolakiem na rynku, a zarząd nie raz już udowodnił, że potrafi podejmować strategiczne decyzje. Strategia jest bardzo dobra, a niezadowolona z niej może być jedynie konkurencja.