logo

Komunikaty

Komentarz Pawła Olechnowicza, prezesa Grupy LOTOS S.A.

Rynek ropy naftowej i produktów z jej przerobu, głównie paliw, stał się przedmiotem codziennego zainteresowania opinii publicznej, polityków i mediów. Nie bez podstaw. Notowania baryłki, krążące wokół 140 USD i podążające za nią notowania produktów w pełni usprawiedliwiają takie zainteresowanie. Tym bardziej że nie widać specjalnych racjonalnych podstaw do tego, aby ropa była aż tak droga. Czy przyczyną są spekulanci? Po części na pewno tak. Ale nie dajmy się ponieść spiskowym teoriom. Szczególnie dokładnie warto się zastanowić nad aktualną sytuacją rynku tego surowca, prognozami na przyszłość oraz implikacjami tej sytuacji dla rodzimego przemysłu naftowego i polskiej gospodarki. Tempo rozwoju przynajmniej niektórych gospodarek świata można śmiało uznać za zawrotne. Do znudzenia przytaczane są przykłady Indii i Chin. Słusznie, jeśli uwzględnić ich wpływ na globalne rozgrzanie ekonomii. Jednak takich gospodarczych "tygrysów" jest więcej: Brazylia, Pakistan, Indonezja, Malezja, Tajlandia czy choćby Wietnam rozwijają się coraz szybciej. W jakimś też czasie należy się spodziewać obudzenia gospodarczego Afryki. Za tym rozwojem niestety nie podąża przyrost złóż ropy naftowej. W perspektywie najbliższych 15 - 30 lat poważnie zagraża nam brak pokrycia popytu na ropę. Problemu nie rozwiążą również alternatywne źródła energii, chociaż ich udział w bilansie energetycznym świata powinien stać się znaczący. Rozwój energii elektrycznej jest praktycznie uzależniony od budowy nowych, opartych o nowoczesne rozwiązania technologiczne elektrowni atomowych. Czeka to również Polskę. Siłą rzeczy przesuwa to uwagę na projekty wydobywcze z powodów oczywistych: jeżeli jakieś dobro staje się coraz rzadsze, jest również coraz bardziej pożądane, a jednocześnie ten, kto nim dysponuje, staje się coraz efektywniejszy ekonomicznie. Dlatego postawiłem niedawno tezę o konieczności zaangażowania polskich firm w projekty wydobycia ropy naftowej. Nie tylko w mojej opinii nie jest to tylko mrzonka. Pierwsze, sondażowe, rozmowy biznesowe w rejonach świata, gdzie można zdobyć ropę, wskazują jednoznacznie, że polskie firmy mogą być zaangażowane w tego typu projekty. Będzie to trudne, ale nie niemożliwe. Tym bardziej że o nowe zasoby tego surowca jest i będzie na świecie coraz trudniej. W tej sytuacji po raz kolejny wypada zapytać: czy mamy pozostać bezczynni? W obecnej sytuacji jest to już chyba pytanie bezzasadne. Jakie korzyści mogą być z takiego zaangażowania? Obecnie polski przemysł rafineryjny pracuje na surowcu zewnętrznym, kupowanym od dostawców niepowiązanych z rodzimą gospodarką. Pewnym wyjątkiem jest Grupa Lotos, gdzie funkcjonuje Petrobaltic i Lotos Exploration & Production Norge, jednak na razie jest to zbyt mało dla Grupy Lotos, a co dopiero dla potrzeb Polski. Własna ropa zwiększy efektywność ekonomiczną biznesu paliwowego, dodając czy rozwijając kolejne ogniwo w łańcuchu zintegrowanej marży. Im więcej własnej ropy, tym więcej własnych paliw, które mogą zaspokoić popyt krajowy. W takiej sytuacji zwiększy się też bezpieczeństwo energetyczne Polski. Należy z uznaniem odnotować wysiłki władz, które przez rozwój relacji bilateralnych (Norwegia, kraje regionu Morza Kaspijskiego, kraje arabskie) tworzą pożyteczny klimat, który pozwala na patrzenie z optymizmem na rozwój relacji z firmami zlokalizowanymi na ich terytorium. Na pewnym poziomie biznesu, a należy do niego ropa naftowa, nie sposób zrobić interesu bez wsparcia na poziomie rządowym. Obecnie prowadzone przez rząd działania pozwalają z optymizmem spojrzeć w przyszłość i mieć nadzieję, że wspólny wysiłek - rządu i przedstawicieli biznesu - przyniesie spodziewany efekt w postaci dostępu polskich firm do złóż ropy naftowej. Po raz kolejny warto również podważyć mit o nieopłacalności, ze względów logistycznych, przerobu ropy pochodzącej np. z regionu Morza Kaspijskiego czy Bliskiego Wschodu w polskich rafineriach. Rynek ropy ma charakter globalny, zaś centra handlu tym surowcem to Londyn, Nowy Jork, Houston i Singapur. Surowiec zdobyty w odległych geograficznie od Polski rejonach świata może z powodzeniem zostać upłynniony na wymienionych rynkach, przynosząc środki służące do zakupu surowca, który będzie dostarczony do Polski w bardziej efektywny sposób. Możliwe są również transakcje wymiany surowca wydobytego np. w rejonie kaspijskim na ten wydobyty na przykład na Syberii. Takie transakcje nie są i nie będą niczym nadzwyczajnym. Między innymi takie założenia przyświecały nam przy aktualizowaniu strategii Grupy Lotos. Nowa wersja jest ambitna, ale w aktualnych realiach rynkowych inna być nie może. Samo posiadanie rafinerii stosującej najnowocześniejsze technologie już nie wystarczy. Chociaż program 10+ Grupy Lotos zakładający rozwój głównego zakładu GL SA jest już zaawansowany w ponad 30 procentach, musimy myśleć o dalszej przyszłości naszej firmy, o następnych krokach. Stąd projekty upstream jako naturalnie nasuwająca się odpowiedź na obecne i przyszłe realia rynkowe. Nadmienić należy, że zamiarów w tej materii nie musimy i nie zamierzamy realizować sami. Potrzebujemy fachowej wiedzy i zaangażowania partnerów, którzy dłużej niż my są w tej dziedzinie obecni na rynku. Chcemy osiągać synergię i uważamy, że możemy być w takich przedsięwzięciach cennym, tworzącym wartość dodaną, partnerem. Nasze podejście do projektów wydobywczych nie powinno budzić zaniepokojenia instytucji finansowych i inwestorów. Świat finansów jest na tyle bogaty w wiele różnorodnych i ciekawych konstrukcji biznesowych, że zwykły kredyt czasami wydaje się rozwiązaniem archaicznym. Wygląda też na to, że na świecie jest sporo instytucji finansowych poważnie zainteresowanych zaangażowaniem swoich środków w przedsięwzięcia wydobywcze. Rekapitulując: świat rozwija się coraz szybciej i nie możemy pozostać obojętni na ten stan rzeczy. Bezczynność będzie oznaczała zmarginalizowanie i zdanie się na łaskę innych, miast prób dostania się do grona rozgrywających. Wbrew pozorom nie jest również tak, że nie mamy żadnych atutów. Choćby nasze położenie, w przypadku realizacji projektu Odessa - Brody - Gdańsk może spowodować, że Pomorze będzie rejonem Europy, w którym można stworzyć jedno z głównych centrów naftowo-logistycznych. W tym celu pracujemy nad projektem budowy kawern o pojemności 15 - 20 mln m sześć, w perspektywie do 2015 r. I znowu nie oznacza to tylko zaangażowania Grupy Lotos, ale też realizację programu dywersyfikacji dostaw ropy, a tym samym zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego polskiego sektora naftowego. Po wtóre - polskie firmy powinny i mogą angażować się w projekty wydobycia ropy naftowej. Rynek oferuje różne możliwości osiągnięcia tego celu. Nie jest to zresztą jedyny sposób na zwiększanie bezpieczeństwa energetycznego kraju. Cały czas intensywnie obserwujemy rozwój technologii biopaliwowych, widząc w nim jeden ze sposobów zwiększenia dostaw energii, co też wpłynie na bezpieczeństwo energetyczne. Działamy rozważnie i zdecydowanie.