Komentarz Pawła Olechnowicza, przewodniczącego rady dyrektorów Central Europe Energy Partners
Wspólny pogląd europejski na kwestie przyszłości sektora energii kontynentu tworzy się bardzo powoli. Przy jego formułowaniu konieczne jest łączenie kreatywności z odpowiedzialnością, aby nie wywołać stanu nierównowagi
W rozważaniach o przyszłości zjednoczonej Europy w sektorze energii wyraźnie rysują się trzy grupy problemów, które muszą być wspólnie analizowane i które nawzajem na siebie oddziałują. Są to: kwestie kosztów energii dla odbiorców i bezpieczeństwa dostaw energii oraz względy ogólnoludzkie dotyczące wszystkich mieszkańców globu, czyli ocieplenie klimatu i konieczność ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.
Sektor energii jest zależny zarówno od czynników politycznych, ekonomicznych, jak i finansowych. Dlatego też dyskusja nie jest łatwa, ale musi być profesjonalna, prowadzona w duchu kreatywności połączonej z odpowiedzialnością za doprowadzenie do realizacji konkretnych decyzji. Nie powinno być w niej zwycięzców i pokonanych. Na koniec dnia wszyscy, którzy wstaną od stołu, muszą czuć, że wygrali.
Z satysfakcją stwierdzam, że Central Europe Energy Partners jako organizacja oraz poszczególni jej członkowie niezmiennie prezentują publicznie rozważne, odpowiedzialne stanowisko. W ciągu ponad 3 lat istnienia CEEP na kilkudziesięciu dużych konferencjach, sympozjach, spotkaniach grup ekspertów prezentuje poglądy na sprawy przyszłości sektora energii i dojrzałe, wysoce profesjonalne koncepcje ich rozwiązywania. Ten głos realizmu i doświadczenia jest – nie tylko moim zdaniem – cennym wkładem do tworzenia przyszłości naszego kontynentu w sektorze energii.
Dla Europy koszty energii mają ogromne znaczenie. Energia jest składnikiem praktycznie wszystkich kosztów wyrobów i usług. Im bardziej energochłonny jest przemysł, tym większy jest wpływ kosztów energii na cenę finalnych produktów, za które płacimy my wszyscy jako konsumenci. Europa nie może szukać oszczędności w obszarze wynagrodzeń i świadczeń socjalnych. Są one wysokie i takie pozostaną, ponieważ narody Starego Kontynentu od pokoleń przyzwyczajały się do dobrobytu, którego dziś tak łatwo nie pozwolą sobie odebrać. Konkurencyjności trzeba szukać gdzie indziej. W najwyższym poziomie innowacyjności oferowanych towarów i usług oraz w rozsądnej ich cenie, wynikającej m.in. ze zracjonalizowanych kosztów energii.
Bezpieczeństwo dostaw energii jest bezwzględnym priorytetem, do którego osiągnięcia musimy wszyscy zgodnie dążyć. Zdaję sobie sprawę, że być może nigdy nie uda się wyeliminować pewnej sprzeczności interesów dostawców surowców energetycznych oraz ich odbiorców. Nie oznacza to jednak, że nie można zracjonalizować tego obszaru po to, żeby napięcia i spory były pod świadomą kontrolą wszystkich uczestników rynku i utrzymywały się w granicach gry rynkowej, a nie konfliktów geopolitycznych. Potrzeba do tego nie tylko dobrej woli, lecz także zrozumienia interesów wszystkich uczestników rynku. Jesteśmy po prostu od siebie zależni i im mniej będzie między nami walki, a więcej współpracy, tym bardziej na tym skorzystamy.
Ostatni, ale na pewno nie najmniej ważny obszar dotyczy wspólnych spraw ludzkości, czyli ocieplania klimatu i kontroli działalności człowieka, przyczyniającej się do tego procesu. Musimy we wspólnym interesie ponosić koszty troski o przyrodę i klimat, musimy zmniejszać emisję oraz przebudowywać miks dotyczący energii (energy mix), tak aby jak najmniej obciążał środowisko. To jest bezdyskusyjne. Chciałbym, żeby za bezdyskusyjny uznany został także inny pogląd. Nie możemy w dążeniu do zmniejszania emisji pozwolić na zdławienie europejskich szans konkurowania na świecie, a przede wszystkim skazać nowych państw członkowskich, czyli tzw. UE 11, na pozostanie na końcu europejskiego peletonu rozwoju i dobrobytu.
Głęboko wierzę, że podczas odbywającego się w Warszawie szczytu klimatycznego COP 19 uda się znaleźć kompromis pomiędzy ekologią a biznesem, tak aby gospodarki europejska i światowa mogły się prężnie rozwijać w zgodzie z ochroną środowiska.