
Z Pawłem Olechnowiczem, prezesem Zarządu Grupy Lotos SA, rozmawia Ewa Bałdyga
Jakie ryzyko towarzyszy zakupowi akcji Grupy Lotos?
- Gdybym powiedział, że w ogóle nie ma ryzyka, pewnie bym skłamał. Jednak jeśli program zarządu będzie dalej realizowany, biorę odpowiedzialność za to, że inwestorzy kupujący akcje Lotosu praktycznie nie ponoszą ryzyka. Oprócz, oczywiście, rynkowego, wahań cen ropy, walut itp. Dziś warunki zewnętrzne bardzo nam sprzyjają. Branża paliwowa korzysta na wysokiej cenie ropy i już raczej nikt nie spodziewa się, że cena baryłki surowca spadnie do poziomu np. sprzed dwóch lat. Ona się stabilizuje na wysokim poziomie i niewykluczone że jeszcze wzrośnie. W prospekcie emisyjnym przedstawiliśmy bardzo ambitny program inwestycyjny. Chcemy na rozwój spółki przeznaczyć 5,3 mld zł w ciągu najbliższych czterech lat. Inwestorzy mogą się obawiać, czy realizacja planu w tak długim okresie przebiegnie zgodnie z założonym planem, czy zarząd będzie umiał w odpowiedni sposób reagować na zmieniające się warunki.
5,3 mld zł na inwestycje w 4 lata to sporo jak na Lotos. Czy spółka to udźwignie?
-W 35-40% będziemy ten program finansować z własnych środków. Reszta będzie pochodzić z kredytów bankowych. Taki sposób finansowania jest bardzo bezpieczny.
Na co dokładnie zostaną przeznaczone te pieniądze?
-M.in. na Program Kompleksowego Rozwoju Technicznego, rozwój sieci stacji paliw, sfinansowanie zakupu trzech rafinerii z południa Polski, Petrobaltiku i dalsze inwestycje w te spółki. Część środków przeznaczymy na realizację planów związanych z wydobyciem ropy naftowej.
Jak ma docelowo wyglądać Grupa Lotos po zakończeniu inwestycji w 2009 r.?
-Będziemy produkować więcej paliw, przede wszystkim oleju napędowego. Wyeliminujemy ciężkie pozostałości po przerobie ropy naftowej. Będziemy również produkować więcej wyrobów wysoko przetworzonych, jak oleje, parafiny i asfalty. To jest bardzo rentowna działalność i będziemy ją rozwijać w całym kraju. Chcielibyśmy też zwiększyć zagraniczną sprzedaż naszych produktów.
A asfalty?
-Ten produkt bez problemu zostanie zagospodarowany w Polsce. Obserwujemy bardzo duży popyt na asfalty, który jest spowodowany silnym rozwojem infrastruktury.
Gdzie i w jaki sposób mają być eksportowane oleje i parafiny?
-Zarówno na Wschód, jak i Zachód. Nie wiemy jeszcze, w jakiej formie będziemy prowadzić eksport. W najbliższym czasie będziemy analizować konkretne projekty, ale zwykle sprzedaż zagraniczną prowadzi się przez agentów i podpisywane z nimi długoletnie kontrakty. W Polsce tylko Orlen i Lotos produkują np. oleje silnikowe. Jednak tych produktów na rynku jest bardzo dużo, bo w sprzedaży jest kilka marek, sprowadzanych do nas z zagranicy. Musimy zrobić to samo. To znaczy, jeżeli np. niemieccy producenci sprzedają u nas swoje oleje, to my zaczniemy sprzedawać w Niemczech nasze produkty. Nawet jeżeli uda nam się zdobyć 0,5% tamtejszego rynku, to będzie już dla nas powód do zadowolenia.
W prospekcie emisyjnym w rozdziale o czynnikach ryzyka sporo uwagi poświęcono upadłej Rafinerii Glimar. Bank BPH, który organizował finansowanie dla tej spółki, domaga się od Lotosu odpowiedzialności z tytułu naruszenia podpisanego wcześniej porozumienia.
-BPH zaczął kredytować Glimar, gdy my jeszcze nie byliśmy zaangażowani w tę firmę. Sytuację Glimaru poznaliśmy dopiero wtedy, gdy przejęliśmy od Nafty Polskiej tę spółkę łącznie z pozostałymi rafineriami z południa Polski i Petrobaltikiem. Okazało się, że Rafineria Glimar jest zadłużona prawie na ok. 0,7 mld zł. Pieniędzy nie starczyło na dokończenie budowy nowoczesnej instalacji. Ówczesny właściciel, czyli Nafta Polska, nie mógł dokapitalizować firmy, gdyż byłaby to niedozwolona pomoc publiczna. Gdy Lotos stał się właścicielem rafinerii, było już za późno na pomoc. Przed ogłoszeniem upadłości szukaliśmy jeszcze różnych sposobów, by pomóc Glimarowi. Mamy na to dowody. Prowadziliśmy rozmowy z bankami, m.in. BPH. Niestety, do tej pory nie przyniosły żadnych rezultatów.
Jakie roszczenia wobec Lotosu ma BPH?
-Nie ma roszczeń. Na razie prowadzimy rozmowy w zakresie wspólnego stanowiska w sprawie przyszłości Glimaru, choć jej majątkiem zarządza teraz syndyk. I to on podejmuje ostateczne decyzje. Mam nadzieję, że syndyk w miarę szybko podejmie dalsze kroki w Glimarze. Np. przygotuje ofertę przejęcia majątku. Przewlekanie restrukturyzacji rafinerii może doprowadzić do sytuacji, że nie będzie się opłacało kończyć budowy instalacji, gdyż np. któryś z konkurentów przejmie rynek tych produktów, które miały powstawać w Glimarze. Czas gra na niekorzyść.
W prospekcie emisyjnym wspomina się też o możliwości zaniechania działalności przez pozostałe dwie rafinerie z południa Polski. Mam na myśli Jasło i Czechowice.
-Sytuacja Rafinerii Jasło jest dobra. Jest to firma, która zajmuje się recyklingiem, czyli przetwarzaniem odpadów z tworzyw sztucznych i olejów przepracowanych. Do tej działalności potrzebny jest niewielki przerób ropy naftowej - część rafinacyjna i destylacyjna pozostanie w spółce. Generalnie Jasło jest już przygotowane do ostatecznego modelu funkcjonowania w Grupie Lotos.
Gorzej wygląda sytuacja Rafinerii Czechowice, która przerabia 0,5 mln ton ropy naftowej rocznie. Tylko że ten przerób docelowo jest potrzebny dla uzyskania surowca do dalszego przerobu w nowej instalacji, budowanej w Rafinerii Glimar. A ponieważ ta budowa jest wstrzymana, to perturbacje dotkną też Czechowic. Przerób ropy zaczyna być nieopłacalny ze względu na zmniejszenie ulg w podatku akcyzowym. W bieżącym roku ulga tzw. transportowa jest zmniejszona o 20%, w przyszłym roku spadnie do 50%. Jeszcze w tym roku osiągniemy dodatni wynik w Rafinerii Czechowice. Natomiast już w przyszłym roku spółka prawdopodobnie poniesie straty. M.in. z powodu tego prawdopodobnie będziemy musieli w 2006 r. zamknąć przerób ropy naftowej, co też jest trudnym procesem. Musimy znaleźć sposób zagospodarowania ludzi pracujących dzisiaj przy przerobie ropy naftowej, tak aby stworzyć im dobre warunki pracy. Przygotowujemy stosowne warianty zmian.
Czym docelowo ma się zajmować Rafineria Czechowice?
-M.in. produkcją parafin. Niewykluczone że spółka zbuduje instalację do produkcji biopaliw. Zakończony jest już program budowy zaplecza magazynowego. Chcemy też powrócić do produkcji asfaltów w Czechowicach. Część osób z rafinerii znajdzie pracę na naszych stacjach benzynowych. Powołaliśmy też specjalną spółkę Lotos Park Technologiczny, której zadaniem będzie zachęcanie nowych firm do inwestowania na terenach należących do rafinerii i w ten sposób tworzenia dodatkowych miejsc pracy. Być może poprzez Lotos Park Technologiczny wspólnie z lokalnymi samorządami uda nam się znaleźć zatrudnienie dla osób, które zwolni syndyk Rafinerii Glimar. Na to jednak nie dajemy gwarancji.
Czy wszystkie spółki z Grupy Lotos uzyskały tzw. pozwolenia zintegrowane (dotyczące ochrony środowiska), bez których firmy chemiczne nie mogą prowadzić działalności?
-W Gdańsku mamy takie pozwolenia, natomiast w spółkach z południa Polski jeszcze nie. W pierwszym etapie musimy zrestrukturyzować te firmy i wdrożyć jeden system komputerowy w całej grupie. Jednocześnie będziemy się starać o pozwolenia środowiskowe.
W skład Grupy Lotos wchodzi od lutego tego roku również Petrobaltic. Jakie ryzyko inwestycyjne jest związane z tą spółką?
-Przede wszystkim musimy się zabezpieczyć przed zagrożeniem skażenia morza. Generalnie zależy nam na zwiększeniu bezpieczeństwa ekologicznego otoczenia, w którym pracuje ta spółka. Będziemy musieli poprawić jakość platformy wiertniczej. Wymieniliśmy już jeden statek z jednopłaszczowego na dwupłaszczowy. Zaraz zrobimy to z drugim. Musimy też przeanalizować sytuację Petrobaltiku na Litwie. Jest tam problem z układem właścicielskim, przy czym inwestycja w spółkę litewską już się zwróciła i teraz na tym zarabiamy. Musimy jeszcze przeanalizować sprawę ekonomicznie uzasadnionego funkcjonowania firmy zależnej Energobaltic.
Zapowiadał Pan, że niedługo mogą być ujawnione plany Lotosu związane z inwestycjami w sektor wydobycia ropy naftowej. Kiedy będziemy mogli poznać szczegóły?
-Jesienią. W grę wchodzi pewnie i Kazachstan, i Libia, gdzie rozmowy ma koordynować Nafta Polska.
Lotos jest niewielką rafinerią. Jak długo spółka może przetrwać bez inwestora strategicznego?
-W ciągu najbliższych dwóch, trzech lat możemy się rozwijać samodzielnie. Mamy dużo do zrobienia wewnątrz. Poza tym wydaje mi się, że teraz nie ma koniunktury na fuzje i przejęcia. Sądzę, że zagraniczne koncerny analizują sytuację polskiego sektora paliwowego. Prawdziwe zainteresowanie poznamy jednak dopiero wtedy, gdy któryś z krajowych graczy zostanie przeznaczony do sprzedaży. Uważam, że nie należy przesadzać z opiniami, że każdy zagraniczny koncern może kupić Lotos i to nie wiadomo, za jakie pieniądze.
Obniżyli Państwo prognozę wyników finansowych na bieżący rok. Dlaczego?
-Prognozy finansowej nie obniżyliśmy. Przedstawiliśmy symulację zgodnie z Międzynarodowymi Standardami Rachunkowości. Zastosowanie MSR spowodowało zwiększenie amortyzacji, a także obniżyło przychody, z których "zdjęto" akcyzę i opłatę paliwową.
Jakie jest zainteresowanie ofertą Lotosu?
-Z moich obserwacji wynika, że duże. Spotykamy się z inwestorami, opowiadamy im o naszej strategii rozwoju.
Dlaczego rozpiętość widełek cenowych wynosi prawie 40%? To krzywdzące dla mniejszych inwestorów, którzy aby otrzymać akcje, będą musieli się zapisać na górny przedział cenowy, zamrażając tym samym więcej pieniędzy.
Rozpiętość jest istotnie duża, ale sądzę, że przedział cenowy został ustalony optymalnie i odzwierciedla nastroje na rynku.
Dziękuję za rozmowę.